poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Trochę moich wspomnień z 1939 roku. Część 2.

Trochę moich wspomnień z 1939 roku część 1.

Policjant

Do Gdyni ruszyliśmy pieszo. Wcześniej zjedliśmy śniadanie, bo mama uważała, że musimy mieć siłę do czekającego nas marszu. Cała rodzina z wyjątkiem mnie, była objuczona. Ruszyliśmy ul. Chylońską, lecz niebawem nasza marszruta miała ulec zmianie. Tuż za nową szkołą, przy ul. Zbożowej, zatrzymał nas uzbrojony po zęby policjant. Przez ramię miał przewieszony karabin, co mnie bardzo zdziwiło, bo nigdy wcześniej nie widziałem policjanta z karabinem. Czapkę z okutym daszkiem miał zsuniętą na czoło, a pasek od tej czapki zapięty pod brodą. Wyglądał groźnie. Zatrzymał naszą gromadkę, wylegitymował rodziców, zapytał o kierunek marszu i jego cel, a następnie polecił opuścić ulicę i dalszy marsz kontynuować lasem. Jak powiedział – dla bezpieczeństwa przed niemieckimi samolotami. Polecenie to nas nieco zdziwiło, bo chociaż dzień był pogodny, od rana nie pojawił się żaden samolot.

Nie komentując polecenia Ojciec poprowadził naszą gromadkę do lasu, a następnie skrajem w kierunku Gdyni. Teraz marsz okazał się bardzo uciążliwy. Teren był nierówny, bagaże ciążyły, a słońce bardzo przygrzewało. Ojciec przeklinał policjanta, a ja zastanawiałem się nad jednym – po co policjantowi karabin?

Po kilkugodzinnym marszu, który już od Chyloni kontynuowaliśmy ulicą, dotarliśmy do wujostwa, które zakwaterowało się w barakach przy ul. Chrzanowskiego, tuż przy urzędzie Morskim. Wujostwo nie było zdziwione naszą wizytą. Widocznie taki scenariusz był już wcześniej uzgodniony, jeszcze przed wybuchem wojny. To wujek Franek, bosman w Urzędzie Morskim, zaproponował naszej rodzinie gościnę. Argumentował, że Urząd dysponuje wspaniałym schronem, co wobec zagrożenia gazem było sprawą bardzo istotną. Był to argument, który zaważył na decyzji ewakuowania się do Gdyni, w rejon portu, decyzji, którą dziś oceniam jako nieodpowiedzialną. Pakowaliśmy się w miejsce, które z punktu widzenia wojskowego, było ważnym celem strategicznym, a więc narażone na ataki wroga. Wtedy jednak widzieliśmy to inaczej. Był wspaniały schron, była broniąca się dzielnie Gdynia i wiara, że niebawem Niemców przepędzi generał Bortnowski...



Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz